piątek, 31 stycznia 2014

Prologue

           Nie zawsze gdy na zewnątrz jest piękna pogoda w twojej duszy rozbłyska słońce. Czasami w urocze, letnie dni twoje życie wali się na łeb na szyję i nic nie możesz na to poradzić. Jedyne o czym wtedy marzysz to, to żeby ta jawa okazała się najgorszym koszmarem, ale dobrze wiesz, że to się nie stanie.
           Zgrabna blondynka wstała z łóżka i podeszła do okna, żeby przysłonić rolety. Pogoda dawała się we znaki, czasami dochodząc do trzydziestu sześciu stopni. Ludzie często wychodzili nad morze, aby trochę się schłodzić. Rodzice zabierali swoje maluchy na lody, basen lub do jakichkolwiek miejsc gdzie można było się schronić przed żarem, jednocześnie nie siedząc w domu.
Dziewczyna usiadła na łóżku, łapiąc po drodze laptopa. Spojrzała na ikonkę komunikatora. Dziewięć wiadomości. Kliknęła na miniaturkę i otworzyło się okno. Powoli zaczęła czytać wiadomości.

Joe ;*
 Cześć. Co u ciebie?     wczoraj,12:15

Hej, czemu nie odpowiadasz?     wczoraj,13:49

Musimy pilnie pogadać.       wczoraj, 19:24

Rano miałem samolot do Hiszpanii, chciałem się z Tobą jakoś normalnie pożegnać, ale nie było z Tobą kontaktu. Przykro mi, że w ten sposób, ale z nami koniec. Nie zamierzamy wracać do Anglii, a oboje nie lubimy związków na odległość. Jesteś wspaniałą dziewczyną, kocham Cię i Przepraszam.    dzisiaj, 14:36

         Z zielonych oczu zaczęły spływać łzy. Jaka ona była głupia! Przez taką błahostkę nie zdążyła się pożegnać z chłopakiem, którego szczerze kochała i już nigdy go nie zobaczy. Drżącymi rękoma przejechała po touchpadzie i otworzyła drugie okienko.

Brooklyn <3
 Cholera jasna Lilith co się z tobą dzieje?! Joe jurto wyjeżdża i mówi, że nie można się z tobą skontaktować. Byłam nawet u Ciebie w domu ale twoi rodzice mnie nie wpuścili. ;/     wczoraj 19:57
  
 Lil naprawdę się o Ciebie boję. Odezwij się do jasnej pogody!    wczoraj, 20:42

 Za późno. Wyjechał. Żałuj.   dzsiaj, 12:48

Daj znać jak w końcu się ogarniesz i postanowisz się zmierzyć z ludźmi. -.-'

            -Nie musisz mi tego utrudniać Brooklyn.- szepnęła do siebie i włączyła ostatnią wiadomość. Kiedy ją przeczytała spiorunowało ją. Nagle cisza stała się dobijająca. Wszystko zrobiło się bezwartościowe. Jak ona miała sobie teraz poradzić? Otworzyła pokój i zeszła ze schodów do salonu. Była tam większość członków rodziny. Bliższej i dalszej. Spojrzeli na nią, a ona podbiegła do kanapy. Klęknęła i złapała kobietę za rękę.
-Przepraszam... Tak bardzo cię przepraszam, że mnie nie było.- wyjąkała spod łez. Poczuła zimną dłoń na swoim policzku.
-Cieszę się, że już wróciłaś córeczko.- ręka brunetki opadła. To był już koniec.

Nick
Mama miała wypadek samochodowy, jesteśmy w szpitalu. Jutro wracamy z nią do domu, są małe szanse na przeżycie. Nie chcą jej nawet ratować.     wczoraj, 23:17


~*~
Prolog za nami. Bardzo proszę o komentarze jeśli przeczytałaś/eś. :)
Pozdrawiam, 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz